Toczeniem nieustannych bitew z byłym mężem, Audra nie miała skąd czerpać emocjonalnego wsparcia, by radzić sobie ze skrzywdzoną, gniewną i trudną nastolatką. Nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach jej zamiar bycia matką inną niż jej własna byłby trudny do zrealizowania. Chociaż Audra nie wahała się poruszać w rozmowach z córką drażliwych kwestii, nieumiejętny sposób, w jaki to czyniła, odniósł tylko jeden skutek: nauczył Kyle ignorować matkę i jeszcze bardziej ją do niej zraził. W pewnym stopniu uniemożliwiło to Audrze dotarcie do sedna problemu. Gdyby się dowiedziała, co faktycznie robi Kyle, otworzyłaby puszkę Pandory, z którą nie byłaby zdolna poradzić sobie w stanie przygnębienia, w jakim od pewnego czasu się znajdowała. Przytoczmy jej własne słowa: „Mam dość. Nie dam rady stawić czoło jeszcze jednemu problemowi”. Ponieważ Audra bardzo się starała nie postępować jak jej własna matka, miała ambiwalentny stosunek do tego, jak surowa i wymagająca chciałaby być wobec swojego dziecka. „Chcę, żeby wyrosła na porządnego człowieka, ale nie chcę zepsuć jej wczesnych lat młodości. A w dodatku kiedy ją dyscyplinuję, jest jeszcze bardziej nieszczęśliwa i wówczas dochodzi do prawdziwej awantury. Chciałabym jedynie, żebyśmy się dogadywały”. Audra nie zdawała sobie sprawy, że jej niejednoznaczne sygnały skłaniają Kyle do nieustannego testowania wytrzymałości matki. W taki oto sposób kłótnie stały się dla Audry i Kyle jedyną formą wzajemnej komunikacji. I być może z tego powodu, choć konflikty były dla Audry bolesne, przyzwyczaiła się do nich i traktowała je jak chleb powszedni. Wzajemne ataki stały się ich sposobem na pozostawanie w kontakcie i wymianę zdań. Audra znała to dobrze z rodzinnego domu.