Zapytana o relacje z matką, odpowiedziała: „W porządku. Wcale się nie kłócimy. Jest naprawdę dobrą matką”. Gdy mówiła, modulacja jej głosu sugerowała, że pojawi się jakieś „ale”. Kilka chwil później dodała: „Nie wiem, co myśleć. Czasem wydaje mi się, że nie pasuję do reszty rodziny”.
Kirsten opowiedziała, że od wielu lat nie czuje bliskiej więzi z matką. W relacjach między siostrą a matką panuje swoboda, której nie ma między matką a nią. „Nie mogę być do końca sobą” – skonstatowała wreszcie. Gdy mówiła, stawało się jasne, że to, co obie z Elizabeth określały mianem bliskości, było tak naprawdę brakiem sprzeczek. Pozostały wierne milczącej zgodzie, by za wszelką cenę unikać przykrości. Jedną z rzeczy, o której Kirsten w swoim przekonaniu nie mogła opowiedzieć matce, było niedawne wydarzenie mające związek z przyjaciółmi, które sprawiło jej wielki ból. „Przyjaźniłam się z tym gronem osób praktycznie przez całe życie” – mówiła. „Chodziliśmy razem na lekcje tańca i zajęcia dla młodzieży. W dodatku przyjaźnili się nasi rodzice. Któregoś dnia podeszłam do stolika, przy którym zawsze jadałam lunch, ale nie było tam dla mnie miejsca. Stałam i czekałam, aż ktoś się posunie, lecz wszyscy zachowywali się tak, jakbym była powietrzem. Przyjaciele po prostu przestali się do mnie odzywać. Powiedziałam mamie, że mam skurcz, żebym nie musiała iść do szkoły”. Kirsten uważała, że przyjaciół znudziły jej „świętoszkowatość, to, że nie piję ani nie uprawiam seksu. Chyba nie jestem już dla nich wystarczająco fajna”.