Georgina, czterdziestopięcioletnia matka dwóch nastoletnich córek, tak opisała dorastanie w rodzinie, w której na wiele licznych sposobów wykazywano, jak ważne jest unikanie konfliktów: „Moi rodzice nigdy się nie kłócili ani nie wyrażali otwarcie odmiennego zdania. Nigdy nie było żadnej złości. Wcale nie dlatego, że wszystko funkcjonowało bez zastrzeżeń. Po prostu nigdy nie rozmawialiśmy o problemach; były niezauważane i pozostawały nierozstrzygnięte”. Georgina uważała, że bezwiednie przejęła wskazówki dotyczące sytuacji konfliktowych od swojej matki, która „kompletnie nie okazywała emocji, w żadnych okolicznościach. Przypisywałam to zachowywanie uczuć dla siebie jej wewnętrznej sile, cesze bądź co bądź pozytywnej”. Jedno wydarzenie z dzieciństwa wryło się w pamięć Georginy, ugruntowując poczucie, że nie powinno się dopuszczać do konfliktów. „Moja siostra klęła na ojca, on wrzeszczał, żeby się zamknęła, a takie rzeczy w mojej rodzinie były nie do pomyślenia. Byłam śmiertelnie przerażona, zwłaszcza kiedy zaczęli się ze sobą szarpać. Ojciec uszkodził sobie rękę. Coś takiego wydarzyło się po raz pierwszy i ostatni. Od tamtej pory złość ulotniła się z naszego domu”. Jako osoba dorosła Georgina zdała sobie sprawę, że była „przerażona, gdy ktoś wyrażał silne emocje”. „Zaczęłam się bać, że doprowadzi to do czegoś strasznego”. Zaangażowanie w unikanie konfliktu tak głęboko wryło się w jej psychikę, że Georgina musiała włożyć niemało wysiłku w naukę tolerowania choćby drobnych sprzeczek z córkami.