Jak gdyby antycypując następne pytanie, Elizabeth natychmiast pośpieszyła z uwagą, że wątpi, ażeby Kirsten rzeczywiście miała jakieś problemy z jedzeniem. „Myślę, że to dobrze, iż zaczęła być bardziej świadoma swego ciała” – stwierdziła. „Wcześniej była nieco pulchna, teraz jednak zeszczuplała i wygląda lepiej niż kiedykolwiek”. To oświadczywszy, Elizabeth odwróciła wzrok, jak gdyby zamykając temat. Sama Elizabeth nie miała nigdy problemów z wagą. Kobiety w jej rodzinie były z natury szczupłe. Matka wciąż jeszcze mieściła się w swoją suknię ślubną w rozmiarze sześć, który nosiły także Elizabeth i jej siostra. „Nigdy nie powiedziałam ani słowa na temat kształtów Kirsten, ponieważ nie chciałam, żeby źle się poczuła albo zaczęła się krępować. Wygląda na to, że pod względem budowy ciała wdała się w rodzinę ojca. Nie rozumiem jednak, dlaczego miałoby to nagle być dla niej takim strasznym problemem”. Z komentarzy Elizabeth jasno wynikało, że prośba córki terapię całkowicie ją zaskoczyła. Przynajmniej z pozoru, według znanych jej norm, Kirsten radziła sobie dobrze w nauce, i w kontaktach społecznych. Elizabeth uważała, że łączy ją z córką bliska więź, i zaznaczyła, że nigdy się nie kłócą. Zaniepokoiło ją, że z jej córką może dziać się coś złego, o czym ona nie wie. Jednak pomimo zakłopotania, jakie budziła w niej terapia, dzielnie zgodziła się w niej uczestniczyć, by pomóc Kirsten. Ostatnia uwaga Elizabeth, rzucona już w drzwiach gabinetu, w przejmujący sposób zdradziła jej własną bezradność: „Jeśli robię coś nieprawidłowo, proszę mi powiedzieć”.