Doskonale radziła sobie na testach kwalifikacyjnych i ostatnio trafiła do drużyny, którą polubiła „z wyjątkiem tego, że kilka dziewczyn z innej szkoły udaje straszne luzary i odcina się od reszty”. Zapytana o inne zajęcia, odparła: „Należałam do skautów, ponieważ mama była drużynową, ale nigdy tego nie lubiłam. No, może kiedy byłam mała, lecz potem to znienawidziłam, więc się wycofałam. A mama się wściekła. To właśnie mam na myśli, kiedy mówię, że chce podejmować za mnie wszystkie decyzje”. Mimo wyraźnego mętliku w głowie – na przykład pragnienia większej swobody chodzenia do pasażu handlowego, mimo że gdy już się tam znalazła, czuła skrępowanie – Rachel przedstawiała siebie jako osobę pewną swoich potrzeb pragnień. Twierdziła również, że wie, czego oczekuje od szkoły, choć zarazem kwestionowała jej wartość. Zapytana jednak, czy chciałaby opowiedzieć więcej o tym, co dzieje się w jej życiu, Rachel natychmiast odparła: „Nie, nie wydaje mi się, żeby było coś nie tak”. Chociaż w szkole Rachel rzeczywiście „działy się różne rzeczy”, z pewnością znacznie więcej działo się w niej samej. Czytając między wierszami, można było dostrzec jej wysiłki zmierzające do poradzenia sobie z mnóstwem narzuconych jej zadań rozwojowych – wszystkich naraz, jak się wydawało – jednocześnie zachowując poczucie, że ona sama jest „okej”.