Z agresją włącznie, nawet kiedy w ich najlepszym interesie leży czynienie inaczej. Większy niepokój budzi jednak fakt, że kobiety nie potrafią w rezultacie zapewnić przekonywających wzorców swoim córkom. Czterdziestotrzyletnia Anna opisała następujące wydarzenie, które świadczy o prawdziwości tego stwierdzenia: Pierwszego dnia kursu samoobrony nowojorski instruktor karate staje przed salą wypełnioną matkami i córkami i prosi, by powstały. Okej – mówi. – A teraz udawajcie, że ktoś was atakuje. Chcę słyszeć krzyk, jakiego byście narobiły. W sali zaległa cisza.
Jesteście atakowane – powtórzył. – Pokażcie złość! I znowu cisza jak makiem zasiał. Instruktor nie był ani trochę zaskoczony. Grupa po grupie, rok po roku przyzwyczajał się do tego, że kobiety są niezdolne do zmobilizowania się, przywołania swego oburzenia, wręcz sparaliżowane, nawet gdy stają wobec konieczności bronienia się przed niebezpieczeństwem.