Kręcone włosy, trójkątna twarz i piegowata cera nadawały Bess młodzieńczy i odrobinę niewinny wygląd. Jednak w chwili, gdy przysiadła na skraju krzesła i zaczęła mówić z ożywieniem o córce, głębokie spojrzenie ciemnych oczu oraz nerwowe ruchy zdradziły jej niepokój. „Nie wiem, jak znalazłyśmy się w tym punkcie ani gdzie popełniłam błąd” – oznajmiła. „W gruncie rzeczy nie jestem nawet pewna, czy faktycznie coś nie gra. Ale każdy dzień mojego życia stał się czystą udręką. To nie może być normalne. Możliwe, że to, co czuję, wykracza poza’ normę. Już nawet nie wiem, kim właściwie jestem”. I w tym momencie zaczęła szlochać. Natychmiast stało się jasne, że Bess cierpi.
Gdy rok temu jej jedyna córka Rachel zaczęła chodzić do szkoły średniej, Bess poczuła się wstrząśnięta do głębi tym, co uważała za nagłe i całkowite odrzucenie przez własne dziecko. Refleksyjna z natury kobieta opowiadała o wielu godżinach strawionych na próbach zrozumienia, co się stało. Była wnikliwa. Wiedziała, że dojrzewanie Rachel i rozpoczęcie szkoły średniej pociągnie za sobą znaczące zmiany w życiu całej rodziny, a zwłaszcza jej samej. Mimo świadomości problemu nie potrafiła się jednak otrząsnąć z narastającego poczucia pustki i żalu.