Nie wiem, co ostatnio wstąpiło w moją córkę. Pewnego dnia zadzwonili znajomi spoza miasta z informacją, że właśnie przyjechali, i pytaniem, czy mogliby wstąpić na obiad. Oczywiście zgodziłam się i zadzwoniłam do domu, by poprosić piętnastoletnią Melanie o pomoc w doprowadzeniu kuchni do porządku i nakryciu stołu. Gdy zaraz po pracy wpadłam do domu, zastałam kuchnię w nieładzie, a Melanie siedzącą na górze w swoim pokoju, za zamkniętymi drzwiami, i przeglądającą stos płyt kompaktowych. Kiedy całkiem spokojnie zapytałam, dlaczego nie zrobiła tego, o co prosiłam, odparła, że zapomniała. Wzruszyła ramionami, nie przerywając układania płyt. Już ostrzejszym tonem zażądałam, by mi pomogła, i to natychmiast! Powiedziała „okej”, ale nawet nie drgnęła. Zaczęłam więc krzyczeć, żeby ruszyła tyłek i zeszła na dół. Miała czelność spytać, o co robię „taką aferę”! Gdy burknęła pod nosem, że ja też wcale nie jestem „panią Niezawodną”, zrozumiałam, że sięgnęłyśmy dna. Powiedziałam wtedy pierwszą rzecz, jaka mi przyszła do głowy: że ma szlaban na wyjścia z domu… aż do odwołania. Alice, czterdzieści sześć lat Matka zachowuje się kretyńsko. Byłam w trakcie rozmowy z najlepszą przyjaciółką, która miała naprawdę straszny problem. Przypuszczała, że chłopak chce ją rzucić, więc oczywiście okropnie się gryzła, a ja musiałam ją podnieść na duchu. A tu matka dzwoni na drugi numer i każe mi odłożyć słuchawkę. Jakby moje rozmowy w ogóle się nie liczyły. I kiedy wreszcie udało mi się uspokoić przyjaciółkę, matka wraca do domu, wparowuje do mojego pokoju i wrzeszczy z powodu jakiejś głupiej kuchni. Co miałam zrobić? Gdybym nie uprzątnęła płyt, też by się wydzierała, że mam w pokoju bałagan. Cokolwiek zrobię, marudzi. Jest wiecznie niezadowolona!