Jak zażartowało kilka matek, córki powinny rodzić się z dołączoną instrukcją obsługi. Z małej dziewczynki, która miała proste potrzeby miłości, zaspokajania głodu, snu i suchej pieluszki, córka przeobraziła się w nastolatkę, która może cię błagać o zwolnienie ze szkoły, nocowanie u przyjaciółki razem z kolegami, pozwolenie na picie alkoholu w domu albo kupno biletów na koncert kontrowersyjnej grupy rockowej. Jakoś udaje ci się panować nad takimi codziennymi zajęciami jak odrabianie zadanych lekcji, aktywność fizyczna, zajęcia pozaszkolne, obowiązki domowe i tak dalej, jak również podejmować decyzje, dbać o dyscyplinę i rozwiązywać dylematy. Dodaj do tego radzenie sobie z aż nazbyt powszechnymi „dramatami” wieku dojrzewania w rodzaju nagłych wypadków towarzyskich oraz pilnych potrzeb z ostatniej chwili i połącz to wszystko z prowokacyjnymi uwagami córki, dąsami i zażartymi kłótniami. To oczywiście ani trochę nie ogarnia mnogości innych zajęć, prac domowych i obowiązków związanych z wychowywaniem dzieci, które na tobie spoczywają. Nietrudno zgadnąć, dlaczego wiele matek często czuje się tak, jakby nieustannie gasiły pożar lasu. Łatwo zrozumieć, że w natłoku obowiązków mogą stracić z oczu sprawy istotniejsze – fundamentalne cele wychowywania dzieci.